Operatorzy kręcili, dziennikarze pomagali, a internauci krytykują
Główne serwisy internetowe pokazały wczoraj film z zamienionego w salę konferencyjną gabinetu, w którym płk Mikołaj Przybył próbował popełnić samobójstwo. Większość wpisów internautów była druzgocąca dla dziennikarzy.
Na filmie zobaczyć można było, jak pułkownik wyprasza z gabinetu dziennikarzy, potem w tle słychać przeładowanie broni i strzał. Następnie widać dziennikarzy, którzy wchodzą do sali i wybierają numery w telefonach komórkowych, a jeden z operatorów kamery biegnie do swojego sprzętu. Materiał pochodził z kamery TVN 24, która pozostała na sali i nie została wyłączona na czas przerwy w konferencji. W wideo zamieszczonym w serwisie Gazeta.pl wycięto huk strzału i wstawiono planszę z napisem: "Strzał".
Była dziennikarka śledcza Anna Marszałek, obecnie analityk Najwyższej Izby Kontroli, nie widzi nic złego w tym, że sfilmowano zdarzenie: - Operator kamery zachował się profesjonalnie. Nie był tam sam i nie musiał wybierać: filmować czy udzielać pomocy - mówi Marszałek.
Film wywołał jednak burzę w Internecie. Bloger Kominek pytał: "Jaka jest różnica między dziennikarzem i szmatą?" i odpowiedział: "Żadna". Tak jak większość internautów, zwrócił uwagę na operatorów biegnących do kamery zamiast do leżącego na podłodze postrzelonego prokuratora. Na Facebooku powstał też profil piętnujący jednego z operatorów ”Chcę poznać dane dziennikarza »w czerwonej bluzie«".
Piotr Górecki, reporter "Wiadomości" TVP 1, nie przypomina sobie podobnej sytuacji w dotychczasowej swojej pracy. - Operatorzy najpierw wzięli kamerę do ręki, choć w pierwszej kolejności powinni udzielić pomocy - uważa Górecki.
- Zza zamkniętych drzwi usłyszeliśmy huk, pomyśleliśmy, że wywróciła się jedna z kamer, które zostały w gabinecie. Weszliśmy tam, żeby zobaczyć, co się stało - opowiada Łukasz Cieśla, dziennikarz "Polski Głosu Wielopolskiego", który był na dramatycznej konferencji w prokuraturze wojskowej. - Zobaczyłem prokuratora leżącego na ziemi z głową w kałuży krwi. Zacząłem go cucić, myśląc, że stracił przytomność. Nie widziałam żadnej rany, dopiero po chwili spostrzegłem pistolet leżący obok głowy. Prosiłem innych dziennikarzy i operatorów, żeby pomogli mi przewrócić Przybyła na plecy, ale wszyscy zajęli się kręceniem zdjęć - relacjonuje Łukasz Cieśla. - Po chwili pomógł mi jeden z kolegów. Później wszedł ktoś, kto powiedział, że jest lekarzem. Pogotowie przyjechało po kilkudziesięciu minutach - kończy relację Łukasz Cieśla.
Na niektórych materiałach wideo widać Cieślę przy leżącym na podłodze prokuraturze. Dziennikarze dopytują się, czy już wezwano pogotowie, w tle słychać też głos jednej z dziennikarek: "Daj spokój. Kręcenie tego nie ma najmniejszego sensu”.
Telewizje informacyjne Polsat News i TVP Info pokazały moment, jak prokurator po próbie samobójczej leży na podłodze, ale obraz został zamglony i widać dziennikarzy próbujących udzielić mu pomocy, a nie jego samego.
KOZ, KK










