Dział: WYWIADY

Dodano: Grudzień 08, 2011

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

"Wściekle zależy nam na powodzeniu"

- mówi Tomasz Machała, który przechodzi z Polsatu do projektu internetowego Tomasza Lisa.

 

Dlaczego doświadczony dziennikarz telewizyjny przechodzi do Internetu? Chyba nie może Pan tego uznać za zawodowy awans?
 
Zastanawiałem się nad tą propozycją od wielu miesięcy, a przygotowywałem się do niej przez dwa lata. Mój polityczny serwis ”Kampania na żywo” był fantastyczną szkołą Internetu. Myślę że dzięki niemu tę propozycję otrzymałem.
Nie wiem, jakie według redakcji „Press” są kryteria awansu, ale ja otrzymanie od najlepszego polskiego dziennikarza propozycji zostania redaktorem naczelnym i szefem jego projektu uważam za awans gigantyczny. Mam 13 lat doświadczenia dziennikarskiego, w tym projekcie nauczę się zarządzania ludźmi, budżetem, projektem. Zdobędę nowe umiejętności. Od momentu ogłoszenia tej informacji dostałem dziesiątki życzeń i gratulacji. Mam wrażenie, że wielu ludzi bardzo się ucieszyło. Także dlatego, że ten projekt pokazuje, iż w mediach nie tylko się zwalnia i tnie, ale że się też zatrudnia i wydaje. Ten projekt daje nadzieję. Także na fajne dziennikarstwo w Internecie. I wreszcie ten projekt pokazuje, że są ludzie gotowi podjąć olbrzymie ryzyko, żeby osiągnąć coś wielkiego. Bez takich wariatów jak my, takich buntowników jak my, świat nie szedłby do przodu. Media stałyby w miejscu. Albo jechały na jałowym biegu, jak teraz w większości robią.
 
W jakim stopniu na Pana decyzję wpłynęło to, że będzie Pan pracował z Tomaszem Lisem?
 
Ściśle współpracuję z Tomkiem w redakcji ”Wprost” jako zewnętrzny autor. Ale decyzje zawodowe podejmuję na własny rachunek i ryzyko. Nie zabiegam w tym projekcie o przyjemność pracy z Tomkiem Lisem. Przekornie powiem, że zabiegam o nieprzyjemność. On jest twarzą i współwłaścicielem, ja redaktorem naczelnym i szefem. Mam nadzieję, że w naszych sporach, czasem pewnie karczemnych awanturach, będzie rodziła się wybitna jakość. I jemu i mnie wściekle na powodzeniu tego projektu zależy. A wierzę, że gdy wkłada się tyle pasji i pracy, to musi się udać. Bo ludzie to widzą i doceniają. Komentarze w Internecie po mojej decyzji pokazują, że internauci docenili pasję i pracę, którą wkładałem w ”Kampanię na żywo”. Nawet 20 tysięcy użytkowników dziennie było tego kolejnym dowodem. Jestem wdzięczny za te głosy uznania. Jestem wdzięczny za głosy krytyki i głosy sceptyczne. Nie zawiodę.
 
Kiedy Wasz projekt internetowy zacznie na siebie zarabiać?
 
Mamy fantastycznych współwłaścicieli. Partnerzy z Next Web Media udowodnili już, że w Internecie umieją zarabiać. Jakub Zieliński i Marcin Barciński pokazali już dużo, ale dla nich ten projekt, to także olbrzymie wyzwanie. Jestem przekonany, że dadzą radę. Współwłaścicielem jest także Robert Jędrzejczyk - jestem pełny podziwu dla jego prawniczych i biznesowych kompetencji. Mamy kilka, moim zdaniem świetnych pomysłów sprzedażowych, mamy wyjątkowy zespół autorów.
 
A jeśli projekt się nie uda wróci Pan do pracy w telewizji?
 
Muszę stwierdzić, że redakcja „Press” jest w forpoczcie sceptyków i krytykantów. To takie polskie.
Nie mam planu B. Jeśli wystartowałem to biegnę z całych sił, a nie zastanawiam się, co będzie jak się przewrócę, albo jak fajnie byłoby teraz być w domu na kanapie. Mówi się: If you can't stand the heat, get out of the kitchen.

 
Rozmawiał Sebastian Kucharski
fot. Bartosz Krzyżaniak-Gumowski

(08.12.2011)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.