Dział: OPINIE

Dodano: Listopad 04, 2011

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Medialny knebel

Cenzurowanie ks. Bonieckiego ośmiesza Kościół

Ks. Adam Boniecki nie poprowadzi piątkowej „Rozmównicy” w Religia.tv – dowiedziała się opinia publiczna w środę wieczór. Poinformowali o tym odpowiedzialni za program, który nasz redaktor senior prowadził. Medialny knebel zafundowali mu przełożeni z zakonu Marianów. Pokorny podwładny po raz kolejny poddał się ich decyzji. Ale...
Nie ma powodu, ani dobrych argumentów przeciw, by tego rodzaju wola nie została przez tych, którzy ją wyrazili, publicznie uzasadniona. Decyzja o zakazie wypowiadania się w mediach dotyczyła osoby, która ma niemal codzienny kontakt z mediami i cotygodniową autorską audycję telewizyjną. Niewątpliwie więc ci, którzy ją podjęli, uwzględnili fakt jej upublicznienia najpóźniej w piątek, czyli w dniu emisji „Rozmównicy”. Nie wyobrażam sobie, by osoby (zakon), w dyspozycji których pozostaje ks. Adam Boniecki, nie brały tego pod uwagę. Jest on przecież osobą publiczną, ze wszystkimi obowiązkami, którym musi w związku z tym sprostać. Ale reguły te dotyczą również – czy tego chcą, czy nie – osób, które czują się w obowiązku, by jego losem zawiadywać. Nie sposób wymówić się w tej sytuacji zakonną tajemnicą czy dobrem instytucji. Wszelkie owe dobra właśnie ucierpiały.
Powinniśmy się dowiedzieć, jakie za ową decyzją stały argumenty. Czy - i w którym momencie - w poniedziałkowej rozmowiez Moniką Olejnik w „Kropce nad i” ks. Boniecki sprzeniewierzył się Ewangelii i swemu powołaniu? Zbieżność dat emisji tego programu i decyzji władz zakonnych jest uderzająca. Anonimowe fora internetowe i media huczą od spekulacji po decyzji Marianów. Pora, by je przeciąć. Albo decyzję wycofać (to nie do pomyślenia – oczywiście).
Co najważniejsze jednak: nie uśmierzy to absurdu całej sytuacji. Cenzurowanie ks. Bonieckiego w imię jakkolwiek rozumianej „poprawności eklezjanej” ośmiesza Kościół. Debata wokół Nergala,  czy krzyża w sejmie, została sprowadzona do sporu o pryncypia wiary, lecz – co ks. Boniecki próbował uświadomić – działa się poza nimi, w aurze politycznej i kulturowej doraźności. Czyli wpisana w ramy wojny, której już wszyscy mają dość – jałowej, nudnej, bezproduktywnej, z góry przegranej dla obu stron.
Nie wyobrażam sobie podobnej decyzji, która mogłaby dotyczyć obecności ks. Bonieckiego na łamach „Tygodnika”. Nie takie spory z Kościołem to pismo już wiodło. Największe postaci polskiego Kościoła miały wolę i rozum, by wieść z nim spory. Albo i nie wieść – jeśli były błahe, lub jeśli (zdarzało się) „Tygodnik” miał rację. Bywało już dużo gorzej dla Kościoła i Polski, lecz nikt nie ruszał na wojnę, raczej – po rozum do głowy. Czemu teraz nikt nie rusza?
 
Piotr Mucharski, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego"
 
Komentarz ten został zamieszczony na stronie internetowej "Tygodnika Powszechnego"

fot.Grażyna Makara

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.