Sondaże wyborcze się nie sprawdziły, ale winnych nie ma
22.06.2010, 08:20

TVN i Polsat uważają, że w postaci sondażowych wyników wyborów prezydenckich dostały bubel od instytutów badawczych. Badacze twierdzą, że zawinili respondenci.
”Nie chciałby Pan czytać maili, jakie przyszły do naszej stacji od widzów” – mówił w poniedziałek rano w TVN 24 Jarosław Kuźniar, prowadząc rozmowę z Wojciechem Hołdakowskim, szefem działu badań telefonicznych w Millward Brown SMG/KRC. Tłumaczył on, dlaczego prognozy zamówione przez stację w jego instytucie tak bardzo różniły się od wyników ogłoszonych przez Państwową Komisję Wyborczą. Według sondażu SMG/KRC zrealizowanego w dniu wyborów i ogłoszonego w wieczorze wyborczym w TVN i TVN 24 przewaga Bronisława Komorowskiego nad Jarosławem Kaczyńskim wyniosła 12,5 proc., a w rzeczywistości było to 4,5 proc. (dane PKW z 94,3 proc. obwodów). Z kolei według sondażu Homo Homini, realizowanego dla Polsat News, różnica wyniosła 10,2 proc. Wynik bardzo zbliżony do faktycznego (różnica 5,4 proc.) przewidział jedynie sondaż TNS OBOP zrealizowany dla TVP metodą exit polls, w którym przepytano osoby wychodzące z 500 lokali wyborczych. Stacje TVN i Polsat zamówiły sondaże telefoniczne: SMG/KRC przepytał 6 tys. osób, a Homo Homini – 5 tys. - Metoda sondażu przed lokalami jest kilkakrotnie droższa, ale dużo bardziej precyzyjna. Ta pomyłka powinna być dla stacji komercyjnych nauczką, żeby nie oszczędzać na badaniach – mówi Łukasz Mazurkiewicz, prezes ARC Rynek i Opinia. Jego zdaniem istnieje większe prawdopodobieństwo, że w dniu wyborów w trakcie telefonicznego sondażu ludzie nie będą szczerzy, a po drugie takie badanie robi się pod presją czasu, co zwiększa ryzyko, że próba nie będzie reprezentatywna. – Dla telewizji to porażka wizerunkowa, bo tracą wiarygodność. Trzeba raczej zrezygnować z show na wizji, a pieniądze przeznaczyć na rzetelniejsze i droższe badania – dodaje Mazurkiewicz. Tyle że telewizje twierdzą, że nie z powodu oszczędności zdecydowały się na sondaże telefoniczne. – SMG/KRC wykonało już dla nas tą samą metodą badanie wyborcze w ostatnich wyborach do europarlamentu i wówczas było to najbardziej precyzyjne badanie na rynku – mówi rzecznik TVN Karol Smoląg. Przyznaje, że stacja będzie się domagać wyjaśnień od SMG/KRC. - Pracujemy nad wyjaśnieniem, jak doszło do tak nietrafionego wyniku – przyznaje Jakub Antoszewski, PR manager SMG/KRC. – Z pewnością wykroczyliśmy poza margines błędu statystycznego, jednak nie zaszła żadna pomyłka metodologiczna. Zadziałał raczej czynnik medialny i społeczny – mówi Antoszewski. Ośrodek gwarantował telewizji margines błędu wynoszący 2,8 proc. Zdaniem Antoszewskiego winna jest zła atmosfera wokół sondaży wyborczych. – Wszyscy byli bombardowani informacjami, że sondaże kłamią i to spowodowało, że respondenci mogli nie odpowiadać przez telefon szczerze – twierdzi Antoszewski. – Mieliśmy zapewnienie ze strony Homo Homini, że metoda jest skuteczna, sprawdzona i godna zaufania, co pokazywało zresztą doświadczenie i praktyka – mówi Tomasz Matwiejczuk, rzecznik Polsatu. – O wyborze sondażu metodą CATI zdecydował Polsat – zaznacza Marcin Duma, prezes Homo Homini. – Badanie exit polls jest najbardziej wiarygodną techniką, a około 25 procent naszych respondentów odmówiło odpowiedzi, na kogo oddali swój głos – dodaje. Jednak wcześniej instytut deklarował, że maksymalny błąd wykonanego przez niego badania nie powinien przekroczyć 1,5 proc. W drugiej turze wyborów prezydenckich Homo Homini też chce zrealizować dla Polsatu badanie telefoniczne, ale już na grupie 7,5 tys. respondentów. W środę Polsat ma zdecydować, czy nie robić jednak badania przed lokalami wyborczymi. SMG/KRC wykona dla TVN sondaż exit polls (60 tys. wywiadów w tysiącu lokali), o czym zdecydowano jeszcze przed niedzielą. Instytuty badawcze wziął w obronę zarząd Organizacji Firm Badania Opinii i Rynku.”Wyniki badań sondażowych są wiarygodne wówczas, gdy wiarygodne są odpowiedzi badanych” – napisano wczoraj w oświadczeniu. Napisano też o innych problemach, z jakimi borykają się badacze: ignorancką i nieodpowiedzialną krytyką sondaży, błędach statystycznych, zestawieniu jako równorzędne badań realizowanych różną techniką. – Ta sytuacja nie będzie miała znaczenia zarówno dla wizerunku telewizji, jak i instytutów badawczych, bo i tak nikt poważny nie traktuje poważnie tych sondaży. Tak jak poważnie nie traktuje się prognoz pogody – komentuje Piotr Czarnowski, prezes First Public Relations.(RYD, 22.06.2010)
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
