Złoto za hand made
Rozmowa z Martinem Wintherem, senior art directorem w Change Communications, którego reklamę prasową tuszu Max Factor (Procter & Gamble) nagrodzono Złotym Bębnem na zakończonym w weekend 16. Międzynarodowym Festiwalu Reklamy w Portorożu
Reklama Pańskiego autorstwa nie przypomina znanych mi reklam kosmetyków dla kobiet. To właściwie rysunek. Zamiast w piśmie kobiecym, widziałabym ją raczej w dobrej galerii.
O to właśnie chodziło, by była inna niż te przedstawiające ładną kobietę, przygotowywane w Photoshopie. Chciałem uzyskać efekt hand made, dlatego sam ją narysowałem. Kobiety malują przecież rzęsy ręcznie. Tusz Max Factor daje efekt grubszych i dłuższych rzęs. Starałem się to podkreślić, wręcz to przerysowałem.
A klient nie kręcił nosem, że to może zbyt abstrakcyjny pomysł?
Klientowi pomysł bardzo się podobał. Pomógł mi też team, z którym pracowałem w Leo Burnett (pomysł na kreację powstał ponad rok temu, kiedy Winther pracował w agencji Leo Burnett – przyp. red.). Bez tego wsparcia nie byłoby nagrody. To agencja Leo Burnett zgłosiła reklamę tuszu do konkursu.
Można powiedzieć, że w Portorożu ma Pan już wyrobioną markę.
To cieszy, że co roku prace, które tworzyłem lub współtworzyłem, zostają zauważone. W zeszłym roku z Michaelem White’em i Jarkiem Wiewiórskim z Leo Burnett zdobyliśmy złoto za reklamę środka na komary firmy Bros. Rok wcześniej dostaliśmy Złoty Zegarek z kampanię dla Ikei ”Lepsze życie zaczyna się w domu”. W 2006 roku dostaliśmy Srebrny Bęben za reklamy dla Fundacji Nasza Ziemia. Było też Grand Prix za reklamę Viziru w 2000 roku. W sumie zebrało się 12 nagród. Ale byłbym naprawdę szczęśliwy, gdybym miał na koncie 12 canneńskich Lwów.
Z takim portfolio drzwi większości agencji reklamowych w tej części Europy powinny stać przed Panem otworem. Tymczasem w ciągu tego roku pracował Pan już w trzech agencjach. Z Leo Burnett przeszedł Pan do Euro RSCG, a od początku października pracuje Pan w Change Communications. Nie może Pan sobie znaleźć miejsca?
Nie, to złe wrażenie. Praca w Change to przemyślany wybór. Mam poczucie, że tu będę mógł cieszyć się tym, co robię. Wykorzystać i rozwijać swój talent. Tworzyć reklamę na naprawdę dobrym poziomie. Z ludźmi, którzy myślą podobnie jak ja. Pracuję choćby z Jakubem Zieleckim, z którym współpracowałem już w Leo Burnett.
Change zatrudnia sporo utytułowanych kreatywnych. To może być twórcze, ale też przeszkadzać, bo trudno zapanować nad tyloma indywidualnościami.
Po kilku dniach pracy w Change odbieram dobre wibracje. Ludzie w zespole czują presję, że skoro zdobywali wcześniej nagrody, to tak trzeba trzymać.
Rozmawiała Magdalena Łukasiuk
News:
Golden Drum za reklamę prasową dla Leo Burnett Warszawa
MŁ