Dział: WYWIADY

Dodano: Sierpień 09, 2005

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Babranie się w polityce

Rozmowa z Krystyną Mokrosińską, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Czy kandydowanie do parlamentu czynnych dziennikarzy, jak obecnie robi to Sławomir Jeneralski z listy SLD, a wcześniej, jako kandydat PO do Parlamentu Europejskiego, Tadeusz Zwiefka, stoi w sprzeczności z etyką dziennikarską?
Bycie czynnym dziennikarzem i politykiem nie wchodzi w rachubę. Nie można łączyć roli zawodu zaufania publicznego, jakim jest dziennikarz, z zawodem polityka. Nie można łączyć zawodu, w którym trzeba wszystkim patrzeć na ręce, z zawodem, w którym patrzy się na ręce osób go wykonujących. Iwona Śledzińska-Katarasińska, posłanka Platformy Obywatelskiej, jest członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich dlatego, że przez wiele lat była dziennikarzem. Natomiast na pewno w stowarzyszeniu nie może pełnić żadnych funkcji. Aleksandra Jakubowska też przez wiele lat była dziennikarzem. Bronisław Cieślak tak samo. Nie mamy prawa zabraniać nikomu zmiany zawodu, ale powrót polityka do zawodu dziennikarza jest potem mało prawdopodobny.

Ale możliwy?
Wydaje mi się, że w tej chwili w etyce zawodu dziennikarza mamy postawy dość skrajne: konserwatystów, którzy twierdzą, że nie ma powrotu, oraz takich, którym to kompletnie nie przeszkadza i pozwalają wrócić. Wydaje mi się, że prawda leży pośrodku, a ostatecznie decydują czytelnicy, widzowie i słuchacze. Jeżeli dziennikarz zajmował się specyficznymi dziedzinami, jak komentarze krajoznawcze, to powrót jest możliwy. Jeśli natomiast był w sejmowej komisji zdrowia, a po skończonej kadencji zajmuje się publicystyką zdrowotną, wtedy nie jest to sposób na zdobywanie informacji, bo rodzi podejrzenie wejścia w układy i powiązania, od których dziennikarz powinien być wolny. Dziennikarzowi nie wolno nawet budzić takich podejrzeń. Na tym między innymi polega dziennikarstwo. Powinniśmy zacząć myśleć tymi kategoriami.

Z listy SLD kandyduje Przemysław Orcholski. Nie jest czynnym dziennikarzem, ale ludzie kojarzą go z mediami i pamiętają, że swego czasu uzyskał tytuł „Hieny Roku”. Co w takim przypadku?
O tym, czy tytuł „Hiena Roku” - nawet jeśli był związany z innym zawodem niż ten, który kandydat obecnie wykonuje - to dobra kwalifikacja do zostania parlamentarzystą, zadecydują wyborcy.

Karierę polityczną wybierają osoby zasiadające w gremiach kierowniczych mediów. Anna Milewska kandydując do Sejmu z listy Samoobrony, nie rezygnuje z funkcji w radzie nadzorczej TVP. Natomiast kandydatka na prezydenta Henryka Bochniarz zrezygnowała z zasiadania w radzie nadzorczej ITI.
Razem z dyrektorem Centrum Monitoringu Wolności Prasy podpisałam protest przeciwko wejściu w politykę członków rad nadzorczych publicznych rozgłośni w Olsztynie i Białymstoku (Henryk Łańko z rady nadzorczej Radia Olsztyn SA i Zbigniew Krzywicki z rady nadzorczej Radia Białystok SA zaangażowali się w kampanię prezydencką Włodzimierza Cimoszewicza – przyp. red.). Efekt jest taki, że pierwszy się wycofał z polityki, a drugi - z rady nadzorczej. Oczekuję od pani Milewskiej rezygnacji albo z zasiadania w radzie nadzorczej, albo z kandydowania do Sejmu. Wszyscy, którzy mogą mieć jakiekolwiek przełożenie na program w mediach publicznych, nie mają prawa babrać się w polityce.

Jarosław Sellin, były członek KRRiT, startuje z listy PiS-u. Jeśli nie wejdzie do parlamentu, chce zostać doradcą zarządu TVP. Czy przez takie sytuacje nie powstaje wizerunek mediów publicznych jako upolitycznionych?
Też bym chciała zostać doradcą zarządu. Nie dlatego, by mieć stanowisko i pensję, tylko po to by, na miłość boską!, uświadomić pewne fakty i zasady etyczne, które coraz mniej się respektuje. Media publiczne są specyficzne. Mam nadzieję, że zarząd TVP ma świadomość, że nie należy zatrudniać polityków. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jest specyficzną instytucją, która sama siebie wykreowała na polityczną i jej pracownicy mają naklejkę „polityk” i każą się tytułować „pani” lub „pan minister”. A Rada miała być tylko i wyłącznie organem kontrolnym, z tego samego rozdziału konstytucji, co Najwyższa Izba Kontroli. Politycy powinni być jak najdalej od mediów publicznych.


Rozmawiał Mateusz Sosnowski

(MS, 09.08.2005)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.