Branża oceniają "Male Men": pismo chaotyczne, zbyt drogie
10.10.2008, 08:22

Zbyt wysoka cena i nieczytelna nawigacja – to najczęściej wymieniane wady nowego kwartalnika dla mężczyzn "Male Men" (Next Media).
Kwartalnik ukazał się na początku października br. w nakładzie 80 tys. egz. (z czego 25 tys. dostępne jest w sprzedaży kioskowej, reszta wysyłana do partnerów wydawcy) i w cenie 29 zł. Wydawca Andrzej Miękus informuje, że pismo nie potanieje, bo ma być najbardziej ekskluzywnym tytułem dla panów. Pismo niczym specjalnym nie zaskoczyło Piotra Gontowskiego, redaktora naczelnego miesięcznika ”CKM” (Marquard Media Polska). – Już otwarcie wywiadem pt. „Tomasz Lis mówi” sprawia, że nie mam ochoty dalej czytać. Potem są materiały typowe dla prasy people, a na końcu nieśmiertelny Mleczko. Nie ma nawet próby zawalczenia o czytelnika. Nie wiem, do kogo magazyn jest skierowany. Ja nie znajduję w nim ani tekstów do poczytania, ani czegoś, co by mnie rozbawiło, jak w amerykańskim ”Esquire”, czy dowartościowało, jak w niemieckim ”GQ” – ocenia Gontowski. W pamięci utkwiła mu krwawa sesja okładkowa z Pawłem Małaszyńskim i zabawa różnymi rodzajami papieru (środkowa sekcja magazynu jest drukowana na papierze ekologicznym). Zauważa jednak, że podobne pomysły były już wykorzystywane przez inne polskie magazyny (np. podobną sesję, z udziałem Bogusława Lindy, opublikował kilka lat temu ”CKM”). Odbiór utrudniają mu błędy edytorskie. – Kompletnie brakuje nawigacji, bo nie widać, gdzie jeden tekst się kończy, a drugi zaczyna. Materiały są zbyt długie i nie mają wprowadzenia w postaci leadu. A ja chciałbym na przykład wiedzieć, kim jest bohater materiału i dlaczego dany tekst muszę przeczytać – precyzuje Gontowski. Podobne błędy wytyka Paweł Palikot, dyrektor kreatywny ”Playboya” (również Marquard Media Polska). Jego zdaniem pismo promowane jako najbardziej luksusowy magazyn męski nie powinno mieć oprawy szytej, lecz klejoną. – To nie jest ten poziom estetyki, którą ja rozumiem. Męskie pisma na świecie przykładają coraz większą wagę do nawigacji i czytelności. W ”Male Men” panuje chaos, a to drażni czytelnika – twierdzi Palikot. Uważa, że pismo nie jest warte swojej ceny. - Cena to rozbój w biały dzień, nie jest adekwatna do zawartości, bo magazyn ma tylko 138 stron – oburza się Elżbieta Orbach, były wydawca miesięcznika ”Gentleman” (Nu Media), obecnie właścicielka wydawnictwa Camelleon, którego nakładem ma się ukazać luksusowy tytuł dla mężczyzn. Orbach przyznaje, że choć w nowym kwartalniku znalazła kilka interesujących materiałów (m.in. tekst o garniturach szytych na miarę, wywiad z Magdaleną Mołek, sekcja Gajos’ view), to szyta oprawa i kiepska jakość papieru dyskredytują go w grupie najbardziej ekskluzywnych pism męskich. – Na pewno jest o półkę wyżej niż ”Playboy” ze względu na poruszane tematy, ale daleko mu do poziomu magazynów męskich na świecie – uważa Orbach. Monika Rychlica, head of press w Initiative Warszawa, zwraca uwagę, że wysoka cena pisma jest spójna ze strategią wydawcy. – Nie przez przypadek wybrano ten sposób dystrybucji: magazyn trafi do selektywnej grupy czytelników niewrażliwych na cenę. Wokół niego wytworzy się otoczka pisma snobistycznego, które trzeba mieć – przewiduje Rychlica. Uważa jednak, że właśnie ze względu na tę ograniczoną dystrybucję, dość wysoką cenę i kwartalną częstotliwość ukazywania się, ”Male Men” nie zagrozi lifestylowym miesięcznikom dla mężczyzn, jak ”Playboy”, ”CKM” i ”Men’s Health”. – Jeśli z tego 25-tysięcznego nakładu dostępnego w salonach prasowych sprzeda się 60 procent, to będzie dobrze – sądzi Rychlica.(AW, 10.10.2008)
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
