Dział: WYWIADY

Dodano: Kwiecień 29, 2008

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Bez fajerwerków

Rozmowa z Tomaszem Kuczborskim, jurorem konkursu na Prasową Okładkę Roku GrandFront 2007, projektantem graficznym, współwłaścicielem Studia Q

Co zdecydowało o wygranej „Exlusiva”? Ta okładka to przede wszystkim zdjęcie wykonane na podstawie świetnego pomysłu.
Przeciwko tej okładce przemawiała tylko jedna rzecz - to, że w ubiegłym roku główna nagroda również trafiła do redakcji „Exlusiva”. W tym roku przekonał nas bardzo silny przekaz, dużo mocniejszy niż w przypadku innych prac. Jurorów zachwyciło zderzenie osobowości Beaty Tyszkiewicz z zaskakującą aranżacją – butem na głowie, z którego zrobiono kapelusz.

A co ujęło jurorów w „Dzienniku Bałtyckim”?

„Dziennik Bałtycki” wygrał miażdżącą przewagą. Pomysł na specyficzne zdeformowanie okładki przez wyglądającą zza niej piłkę, jest nowy, bardzo świeży. Pierwszy raz w życiu widziałem taki typ deformacji, który doskonale utrzymuje zawartość – strona jest bardzo czytelna. Tej okładce należała się podwójna premia: za sam pomysł oraz za znakomite wykonanie.

Dlaczego dzienniki ogólnopolskie mają tak słabe jedynki? Tylko trzy zostały dostrzeżone w konkursie, co oznacza, że była to najsłabsza kategoria.

W tej kategorii mieliśmy najmniejszą liczbę zgłoszonych prac – 13, stąd i liczba wyróżnień była niewielka. Poza tym sam poziom tych prac także był dość słaby. Moim zdaniem wynika to z tego, że redakcje gazet ogólnopolskich żyją przede wszystkim informacją – dla nich najważniejszy jest tytuł, lead, przekaz słowny. Design jest tu na dalszym miejscu niż w przypadku np. czasopism branżowych czy hobbystycznych.

Drugi rok z rzędu wygrały te same tytuły. Czy to oznacza, że są edytorsko najlepsze, czy może jurorom ich styl akurat przypadł do gustu?

W konkursie chcemy nagradzać odejście od schematu, jakąś inicjatywę, zaskoczenie. Te okładki właśnie takie były – zaskakujące, świeże, odkrywcze. Osobiście wolałbym żeby nagrody główne trafiły do innych gazet, ale te tytuły ponownie okazały się najlepsze. Gazety i magazyny o mniejszym zasięgu, niszowe, mają tą przewagę nad czasopismami, dla których najważniejsza jest sprzedaż, że mogą sobie pozwolić na odejście od tego schematu, na zaskoczenie czytelnika. Dlatego w takim konkursie zdecydowanie się wyróżniają.

W konkursie już drugi rok z rzędu jest odrębna kategoria: prasa lokalna. Jaki jest poziom tytułów wydawanych poza Warszawą?
Z każdym rokiem coraz wyższy. Redakcje lokalnych gazet coraz bardziej przejmują się layoutem, chcą się uczyć od innych, pracują nad nowymi makietami. W efekcie te okładki wyglądają bardzo profesjonalnie, nie tracąc przy tym lokalnego charakteru. Najprawdopodobniej bierze się to ze zdrowego snobizmu oraz potrzeby nie odstawania od zawodowców. Na pewno pomaga też przejście na nowe techniki łamania, co daje dodatkowe możliwości.

Czy obserwując kolejne edycje konkursu można powiedzieć, że poziom edytorski naszych gazet rośnie, czy może jest odwrotnie?

Rośnie, chociaż nie tak szybko jak byśmy chcieli. Można zauważyć silny wzrost wśród lokalnych gazet, bardzo silny w hobbystycznych i branżowych oraz pewną stagnację w ogólnopolskich. Zmian nie dostrzegam natomiast w pismach kobiecych. Podsumowując – ten rozwój jest bardzo powolny, bez fajerwerków i silnych zaskoczeń.

Jakie najczęstsze błędy dostrzega Pan na pierwszych stronach gazet i czasopism?

Bezsensowne upiększanie, natłok elementów, ale też niechlujstwo typograficzne – niewłaściwe wykorzystanie czcionki. Razi mnie przerost wątpliwej urody ozdobników nad czytelnością.

Rozmawiała Magdalena Gryn.

- Przeczytaj informację o rozstrzygncięciu
- Zobacz nagrodzone okładki
- Fotorelacja z gali wręczenia nagród

...

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.