Dział: WYWIADY

Dodano: Styczeń 25, 2008

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Nie chciałem być dyrektorem-korpoludem

Rozmowa z Michałem Figurskim, byłym dyrektorem programowym Antyradia, obecnie współprowadzącym poranki w Esce Rock

- Dlaczego zdecydował się Pan przejść do stacji, w której - jak sam Pan powiedział na antenie Antyradia "poziom popierdółek, napawa mimo wszystko optymizmem, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej”?

Jak słusznie zauważył jeden z naszych obecnych pracodawców, budowaliśmy naszą pozycję w opozycji do wszystkiego co na rynku, a to wymaga ofiar. Ja radio traktuję jako życiową pasję. Najzwyczajniej jest mi żal, gdy ktoś przed mikrofonem wielosłowiem próbuje nadrobić brak treści, a niestety często się to zdarza. To, co było dotąd drwiną, dziś jest troską o dobro anteny, o czym rozmawiam często z osobami odpowiedzialnymi za ksztalt merytoryczny rozgłośni. Widzę ogromny potencjał tego projektu. I szanse na naprawdę ciekawe ogólnopolskie radio. Poza wszystkim, fakt, że nie podoba mi sie kilka pozycji w TVP, ”Gazecie Wyborczej” czy Onecie wcale nie znaczy, że nie przyjąłbym propozycji ciekawej współpracy.


- Głośno krytykując rozgłośnię do której zdecydował się Pan przejść, podważył Pan wartość pracy swoich obecnych kolegów redakcyjnych.

Wielokrotnie bardzo otwarcie krytykowałem instytucje w których pracowałem dotychczas i jakoś nikt z kolegów redakcyjnych nie miał poczucia podważania wartości ich pracy. Wszystko zależy od intencji. Są tacy, którzy będą czekali na każde moje słowo krytyki, żeby odebrać je jako napaść. Ale są i tacy, którzy potrafią czytać między wierszami. Dystans do własnego otoczenia i przede wszystkim do siebie samego traktuję jako wyższą formę inteligencji. Bałwan i tak zawsze wie swoje, niestety, a może właśnie stety, topnieje na wiosnę.


W Esce Rock Pana krytyka spotkała się co najmniej ze zdziwieniem. Nie boi się Pan ostracyzmu? Przecież radio to praca zespołowa.

I nie ma co do tego wątpliwości. Bardzo mocno zaangażowałem się w rytm pracy stacji. Chciałbym wszystkich poznać, uścisnąć łapę, nasiąknąć atmosferą i posłuchać opinii ludzi, których do tej pory traktowałem jako konkurencję. Można się na siebie obrażać, bo ktoś z nas rzucił coś z drugiej strony barykady, ale ten ostracyzm nie zawiedzie nas daleko. Podjąłem decyzję i teraz chciałbym się czuć częścią tego zespołu. Dawno się przyzwyczaiłem, że jestem mistrzem pierwszego, złego wrażenia. Odwrócić je to dla mnie zawsze inspirujące wyzwanie.


Teraz będzie Pan wyłącznie gospodarzem poranka, nie odpowiada już Pan za cały program sieci radiowej jak w Antyradiu. Nie żałuje Pan, że nie będzie miał Pan wpływu na kształt Eski Rock?
Nigdy nie powiedziałem, że nie będę miał wpływu na kształt Eski Rock.


To zajmie Pan jednak jakieś stanowisko w rozgłośni?
Wiele można osiągnąć bez wizytówki z napisem dyrektor. Na razie wespół z Kubą Wojewódzkim jesteśmy ludźmi z zewnątrz i z tej pozycji mamy mnóstwo nowych sugestii, spostrzeżeń i pomysłów. Nikt nie ma intencji powielania pomysłów na Antyradio w Esce Rock, bo to nie o to chodzi. Mam głowę pełną pomysłów, które przychodzą na nowym gruncie i mnóstwo niezrealizowanych z czasów Antyradia, których z różnych powodów nie udało się wcielić w życie. Nasze rozmowy są prezentacją tych pomysłów z takiego samego poziomu jak każdego innego pracownika Eski Rock. Od jej szefów zależy, co jest godne uwagi, a co nie idzie w parze z ich wizją stacji.


Czy Pana przejście nie jest jednak degradacją zawodową?

Chociaż uwielbiałem swoją funkcję w Antyradiu, to jednak stała się ona moim przekleństwem w nowej strukturze Ad.pointu. Wypracowałem pewien standard pracy, który - choć gwarantowany przez Eurozet - musiałby i tak ulec oczywistym zmianom dopasowania do standardów pracy w korporacji. W trakcie tych kilku lat sprawowania funkcji dyrektora programowego najbardziej kręciło mnie tworzenie radia i wartości nieobecnej dotąd na rynku, a nie wydawanie poleceń, służbowy telefon i świąteczne prezenty od firm współpracujących.


Skąd więc decyzja o odejściu z Antyradia? Na forum internetowym napisał Pan, że nie dało się współpracować dalej z szefami Eurozetu.
Nigdy nigdzie nie napisałem, ani nie powiedziałem, że nie dało się współpracować dalej z szefami Eurozetu. Moja decyzja była wynikiem wyboru jednej z dwóch interesujących na przyszłość i intratnych opcji. Zrozumiałem, że okres tworzenia przestał być nadrzędnym celem mojej pracy. W pewnym sensie zaczął się czas odcinania kuponów, powielania konwencji, szukania nowych rozwiązań, ale bardziej z technicznego, niż kreatywnego poziomu. Co gorsza, mój nowy zakres obowiązków stawał w konflikcie z codziennym, prowadzonym na żywo programem. A z dwóch opcji, czyli dyrektora-korpoluda i dziennikarza radiowego wybrałem to drugie.


Napisał Pan o ludziach z Eurozetu, że ”mają w sobie szacunek i podziw dla tego co osiągnęło Antyradio, chociaż jej twórców mają za bandę hunów i troglodytów w sensie profesjonalnym”. Był Pan traktowany przez ludzi z Eurozetu jak troglodyta?
To jest szukanie sensacji, a tłuszcza żąda krwi. I stąd banialuki, o których słyszę na temat tego, że się sprzedałem, albo że uciekłem z powodu jakichś konfliktów. Po raz setny powtarzam, że moja decyzja jest wyborem spośród dwóch skrajnie różnych opcji. Muszę przyznać, że wręcz zdziwiła mnie atrakcyjność oferty Eurozetu. Do samego końca nie byłem w stanie podjąć decyzji. Któregoś dnia zdałem sobie sprawę, że myśląc o swojej przyszłości w starej strukturze, jakoś nie odczuwam tego samego dreszczu emocji, który łechtał wyobraźnię na myśl o kompletniej zmianie.


Jaka będzie formuła porannego programu w Esce Rock? Będzie kopią "Antylisty"?

Każdy dzień będzie inny od poprzedniego. Lekcja WF-u będzie miała codziennie inny pretekst i kontekst. Myślę, że udało nam się stworzyć niezwyczajny scenariusz audycji radiowej. Pewne elementy, takie jak podsumowanie absurdalnych informacji tygodnia pozostaną, bo jest to nasz znak rozpoznawczy, ale poza tym sporo się zmieni. Panowie Misiura i Martenka, znani z Antyradia, będą mieli zupełnie nowe misje i zadania. Będą w znacznie bardziej bojowych nastrojach. W końcu tanio nie było.

Rozmawiał Krzysztof Głowiński

...

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.