Formuła tytułu musi być precyzyjna
Rozmowa z Jackiem Kowalczykiem, nowym redaktorem naczelnym „Przekroju”
Jakie najważniejsze zadanie stoi przed nowym redaktorem naczelnego „Przekroju”?
Mój poprzednik Mariusz Ziomecki rozpoczął pewien proces zmian w „Przekroju”, który mam poprowadzić dalej. Priorytetem jest opracowanie precyzyjnej formuły tytułu. Jest to szczególnie ważne, gdyż mamy mniejszą objętość niż pozostałe tygodniki opinii. Musimy więc znaleźć równowagę tak, by stałe rubryki nie wyeliminowały treści. W takiej formule nie może być na przykład zbyt wielu felietonów lub stałych dużych rubryk.
Może Pan podać jakieś konkretne przykłady planowanych zmian?
Zachęciłem zespół do dzielenia się pomysłami na nowe formaty i kwestionowania rubryk, które się nie podobają. Będziemy spotykać się z kierownikami działów i dyskutować nad propozycjami. Chcemy, by takich rozpoznawalnych form, jak wywiad, było w „Przekroju” więcej, bo to one mają przyciągać czytelnika. Na pewno wrócimy do prezentowania sylwetek, bo to sprawdzony pomysł z czasów Piotra Najsztuba. Uporządkujemy layout pisma, które zyska klarowny układ, aby czytelnik w sposób jednoznaczny widział, w którym miejscu się znajduje. Teksty będą inaczej łamane i ilustrowane.
Kiedy czytelnicy zobaczą pierwsze efekty?
Markowi Knapowi, który czuwa nad projektem od strony graficznej, sukcesywnie przedstawiam nasze pomysły. Intensywna praca zacznie się od września, a zerówka powinna być gotowa w październiku. Nie będzie to delikatny lifting, jak po przyjściu Mariusza Ziomeckiego, który wówczas nie mógł wdrożyć nowego layoutu. Zmianę zauważy nie tylko wprawne oka fachowca, ale też zwykły odbiorca.
Na jaką sprzedaż egzemplarzową „Przekroju” liczycie po wprowadzeniu zmian?
Marzeniem byłby powrót do sprzedaży na poziomie 100 tysięcy egzemplarzy. Biorąc jednak pod uwagę spadki sprzedaży w całym segmencie tygodników opinii, to 85 tysięcy w dłuższym czasie będzie sukcesem.
Czy będzie Pan jak poprzedni naczelni „Przekroju” udzielał się w innych mediach?
Od moich poprzedników Piotra Najsztuba i Mariusza Ziomeckiego wydawca oczekiwał, by pojawiali się w mediach. Mnie nie postawiono takich wymagań. Zresztą nie leży to w mojej naturze i nie odnajdowałbym się w takiej sytuacji. Chciałbym raczej promować ludzi, którzy zajmują się poszczególnymi zagadnieniami: Wojtka Mazowieckiego czy Bartka Chacińskiego. Zależy mi na tym, żeby nie mówiono o mnie, ale o „Przekroju”.
Rozmawiała Aneta Wieczerzak
zdjęcie: Marek Szczepański, "Przekrój"
Aneta Wieczerzak