Kowalczyk: Maciej Świrski uznał, że jest kimś o wiele ważniejszym niż przewodniczący KRRiT

W styczniu Maciej Świrski poleciał do Waszyngtonu na inaugurację nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa (fot. Paweł Supernak/PAP)
Maciej Świrski najwyraźniej uznał, że jest kimś o wiele ważniejszym, niż tylko zwykłym przewodniczącym Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Uważa, że lewituje znacznie ponad tym stanowiskiem, odgrywając o wiele istotniejszą rolę niż dotychczasowi, zwykli przewodniczący KRRiT. Najprawdopodobniej jest święcie przekonany, iż jego specjalna rola, ba – nie bójmy się tego słowa: misja – uprawnia go do specjalnych przywilejów i serwitutów.
W styczniu poleciał do Waszyngtonu na inaugurację nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Radio Tok Fm ujawniło, że wydał na to publiczne pieniądze.
Świrski zdecydował się na rozrzutność
Maciej Świrski uważa, że na inauguracji Trumpa nie mogło zabraknąć przewodniczącego polskiej Krajowej Rady. Bez niego ta inauguracja nie mogłaby się odbyć. Byli tam światowi przywódcy, koronowane głowy, więc musiał być i Świrski. Na niedawnej konferencji prasowej tłumaczył, zupełnie poważnie, że "jeżeli w Stanach Zjednoczonych zaprzysięgana jest nowa administracja, to obowiązkiem przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji jest pojechać tam i mieć kontakt z ludźmi, którzy w tej administracji są i mają wpływ na to, jak na przykład będą regulowane sprawy big tech i cenzury wprowadzanej przez big techy w mediach społecznościowych".
Czytaj też: Republika ma wyższy udział w grupie ogólnej niż TVN 24, ale o wiele mniej reklamodawców
Dla Świrskiego to były drobne wydatki, bo "łączne koszty podróży do USA nie przekroczyły 45 tys. zł". "W Krajowej Radzie jest plan podróży zagranicznych. Moja podróż została objęta w planie, były zarezerwowane na to pieniądze, nic się nie zdarzyło nagle i bezprawnie" – zaznaczył.
A jak już wysoki wysłannik Krajowej Rady dotarł do Waszyngtonu, to nie przyjechał tam na dzień czy dwa. Świrski wykupił sobie pokój w hotelu, w centrum Waszyngtonu na siedem dni. Wyobrażacie sobie, ile w czasie inauguracji Trumpa musiał kosztować hotel na siedem dni w centrum Waszyngtonu? Lepiej sobie nie wyobrażajcie, bo większości z nas nigdy nie będzie stać na takie wydatki lub nigdy nie zdecydujemy się na tak głupią rozrzutność. Ale Świrski się zdecydował, bo miał dostęp do państwowych pieniędzy, czyli naszych. I pięknie tłumaczył, że musiał te nasze pieniądze wydać lekką ręką. Lokalizację hotelu wybrał, zwracając uwagę na to "żeby nie utknąć w korkach". "Waszyngton, kiedy jest zaprzysiężenie albo i inne tego rodzaju ważne wydarzenie, po prostu jest odcięty od świata" – zaznaczył.
Bezczelny zabór publicznych pieniędzy
Onet ujawnił, że będąc jeszcze we władzach Polskiej Fundacji Narodowej, która ma promować Polskę na świecie, Świrski doszedł do wniosku, że najlepiej to robić, szalejąc ze służbową kartą kredytową. Spał w luksusowych hotelach, podróżował w klasie biznes, jadł drogie posiłki. Za 7,4 tys. zł wynajął samochód na miesiąc, za 600 euro kazał też zawieźć się limuzyną z kierowcą ze Strasburga na lotnisko we Frankfurcie. Widocznie uznał, że te pieniądze po prostu i jemu się należały.
Czytaj też: Trump wstrzymuje finansowanie Radia Wolna Europa i zawiesza Głos Ameryki
Można się zastanawiać, czy nie obawia się konsekwencji szastania publicznymi pieniędzmi. Gdy właśnie chcą go postawić przed Trybunem Stanu, mógłby trochę się ograniczyć i przypomnieć sobie, że jest tym, kim w rzeczywistości jest, czyli urzędnikiem bardzo średniego szczebla, pozostałością po władzy Prawa i Sprawiedliwości oraz cenzorem, który pilnuje interesów PiS na rynku mediów i wspiera media, które wspierają PiS. Jednak Maciej Świrski doskonale wie, że przed Trybunał Stanu szybko nie trafi, postanowił więc korzystać z życia za nie swoje pieniądze tak długo, jak tylko się da.
Zastanawiałem się, jakie słowo najlepiej pasuje do tego aspektu działalności Macieja Świrskiego. Wyszło mi, że "grabież". To nic innego, jak bezczelny zabór publicznych pieniędzy pod przykrywką działalności państwowej. Ale gdy będą Świrskiego pytali o wydawanie lekką ręką nie swoich środków, zapewne zacznie mówić, jak ma to zwyczaju, o Polsce, patriotyzmie. A może o Bogu i honorze też wspomni.
Czytaj też: Protest fotoreporterów. Live Nation chciał cenzurować zdjęcia z koncertu Lenny'ego Kravitza
Mariusz Kowalczyk
