Komentarze poszkodowanych dziennikarzy, przeciw którym użyto Hermesa. "To niedopuszczalne"

Prokuratura Krajowa zleciła rozpracowywanie oprogramowaniem Hermes dziennikarzy, którzy opisywali tzw. aferę hejterską, w której główną rolę odegrał Łukasz Piebiak, były sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości (fot. Leszek Szymański/PAP)
Dziennikarze krytyczni wobec Zbigniewa Ziobry i jego otoczenia w Ministerstwie Sprawiedliwości byli na zlecenie zależnej od Prawa i Sprawiedliwości prokuratury kontrolowani za pomocą zakupionego w Izraelu oprogramowania Hermes. Dzięki temu śledczy mogli ustalić źródła informacji, z który dziennikarze korzystali m.in. podczas opisywania afery hejterskiej w resorcie sprawiedliwości. – Państwo użyło zaawansowanych instrumentów śledczych wobec sędziów, adwokatów, dziennikarzy, a nie wobec wrogów. To niedopuszczalne – mówi Mariusz Jałoszewski z OKO.press.
O użyciu oprogramowania Hermes wobec dziennikarzy, sędziów i adwokatów krytycznych wobec metod kierowania wymiarem sprawiedliwości w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy w poniedziałek poinformował portal OKO.press.
Magdalena Gałczyńska: "Spodziewałam się inwigilacji"
Oprogramowanie Hermes miała kupić w 2020 roku Prokuratora Krajowa, kierowana wtedy przez Bogdana Święczkowskiego, prawą rękę Zbigniewa Ziobry i jego kolegę ze studiów. Z informacji OKO.press wynika, że za pomocą Hermesa Prokuratura Krajowa pozyskała dane: Magdaleny Gałczyńskiej z Onetu, Ewy Ivanovej z "Gazety Wyborczej", Anny Mierzyńskiej i Mariusza Jałoszewskiego z OKO.press, Bianki Mikołajewskiej wówczas z OKO.press, obecnie w TVP, Tomasza Marca wtedy z TVN 24, Tomasz Skory z RMF FM i Pawła Mitera.
Czytaj też: KRRiT dostała skargi na Radio Szczecin. Chodzi o program z Grzegorzem Braunem
Wśród kontrolowanych Hermesem byli również sędziowie, którzy otwarcie krytykowali ówczesny resort sprawiedliwości. OKO.press podkreśla, że do kontroli Hermesem wybrano dziennikarzy, którzy pisali o łamaniu praworządności i represjach wobec sędziów oraz tzw. aferze hejterskiej (w sierpniu 2019 roku Onet.pl opublikował wyniki dziennikarskiego śledztwa mówiące o tym, że Łukasz Piebiak, ówczesny podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, koordynował akcję mającą na celu skompromitowanie co najmniej 20 sędziów sprzeciwiających się zmianom w wymiarze sprawiedliwości).
– Hermes w przeciwieństwie do Pegasusa nie jest oprogramowaniem szpiegującym – mówi Mariusz Jałoszewski, autor artykułu w OKO.press. – Służy do przeglądania i agregowania danych z otwartych źródeł w internecie. Umożliwia sprofilowanie wybranej osoby i pozyskanie kompletu informacji dotyczących jej aktywności na portalach i w mediach społecznościowych, znajomych, polubieniach, zamieszczonych komentarzach. Hermes może również analizować darknet – niedostępną publicznie część internetu, w której można znaleźć dane z niejawnych źródeł, na przykład z kradzieży hakerskich – tłumaczy Jałoszewski. On sam, jak deklaruje, jako osoba pokrzywdzona może złoży zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
– Spodziewałam się, że kontrowany przez Zbigniewa Ziobrę wymiar sprawiedliwości podda mnie inwigilacji – mówi Magdalena Gałczyńska z Onetu, jedna z autorek, która ujawniła aferę hejterską w Ministerstwie Sprawiedliwości. – Naturalnie, nie czuję z tym komfortowo. Ale moje samopoczucie nie jest w tym kontekście najważniejsze. Hermesa użyto wobec mnie, aby przeanalizować moje kontakty i aktywność w mediach społecznościowych – dodaje.
Głębokie naruszenie prywatności
W ocenie dziennikarki chodziło najpewniej o zidentyfikowanie źródeł informacji i wysłanie komunikatu, że instytucja tajemnicy dziennikarskiej nie działa.
Czytaj też: Radiowy Kanał Do Rzeczy miał wystartować we wrześniu. Nie nadaje do tej pory
– Co z tego, że dziennikarz zachowa źródło informacji w tajemnicy, skoro prokuratura będzie mogła ustalić jego informatorów na bazie zaawansowanego oprogramowania, takiego jak Hermes? – pyta retorycznie Magdalena Gałczyńska. – Byłam hejtowana przez uczestników afery hejterskiej. Dziś okazuje, że byłam na liście osób, wobec których użyto zaawansowanego oprogramowania analitycznego. Naradzę się z naszym prawnikiem, czy nie skierować sprawy na drogą sadową – zapowiada.
Anna Mierzyńska, analityczka i dziennikarka OKO.press, opowiada, że można sobie wyobrazić sytuację, w której ktoś logował się na rozmaite portale za pomocą swojego maila, na którym miał też konto na Facebooku i dzięki agregacji danych z różnych źródeł można było poznać szereg szczegółowych informacji o tej osobie. – Moim zdaniem to jest głębokie naruszenie prywatności. Zwłaszcza że nie dotyczy przestępców – mówi Mierzyńska. Sama jeszcze nie zdecydowała, czy podejmie kroki prawne w tej sprawie.
Bianka Mikołajewska, autorka programu "Raport specjalny" w TVP 1, napisała w serwisie X, że zastanawia się nad działaniami prawnymi. "Rozważam, jakie kroki prawne podjąć w tej sprawie" – podkreśliła. "Na razie zmobilizowało mnie to do złożenia zaległych zawiadomień do prokuratury o celowym łamaniu Prawa prasowego (ograniczanie krytyki prasowej) i ustawy o dostępie do informacji publicznej (nieudzielanie informacji) przez Z. Ziobrę i jego ludzi. A sprawa Hermesa będzie dodatkowym dowodem, że działania te były celowe" – napisała Bianka Mikołajewska.
Mikołajewska: "Oczywiste nadużycie władzy"
W mediach społecznościowych pojawiły się jednak opinie, że za pomocą oprogramowania Hermes zbierano ogólnodostępne informacje i dane z sieci, więc nie jest to jednoznaczne z inwigilacją dziennikarzy.
Czytaj też: Serwis streamingowy TVP VOD podnosi ceny pakietów. Dostęp na rok droższy o 15 zł
– Twierdzenie, że Prokuratura Krajowa miała prawo używać Hermesa, by gromadzić dane dotyczące dziennikarzy, jest absurdalne – mówi Bianka Mikołajewska. – Rolą prokuratury jest ściganie przestępców. Dziennikarze byli tropieni nie dlatego, że popełnili przestępstwa, ale dlatego, że interesowali się działaniami władzy. Jak wynika z publikacji Mariusza Jałoszewskiego w OKO.press, w tym przypadku chodziło o dziennikarzy, którzy pisali o roli współpracowników Zbigniewa Ziobry w aferze hejterskiej. Przy użyciu danych z Hermesa wydział analiz kryminalnych Prokuratury Krajowej opracował "analizy kryminalne" na ich temat. Takie użycie Hermesa i w ogóle takie działania przedstawicieli Prokuratury Krajowej były oczywistym nadużyciem władzy – uważa Mikołajewska.
Dziennikarka podkreśla, że prokuratura zapłaciła za dostęp do systemu Hermes 15 mln zł. – Tak duży wydatek uzasadniano względami bezpieczeństwa państwa – mówi Bianka Mikołajewska. – Jak wynika ze śledztwa w sprawie zakupu Hermesa, w pierwszym roku prokuratura skorzystała z systemu tylko w 52 sprawach. To po prostu niesłychane, że wśród osób, których powiązania badano w tym okresie, znaleźli się nie szpiedzy zagrażający bezpieczeństwu państwa, baronowie narkotykowi czy przemytnicy broni, ale właśnie dziennikarze czy sędziowie i adwokaci – podkreśla Mikołajewska.
I dodaje: – Nie ma przy tym znaczenia to, czy Hermes zaciągał dane powszechnie dostępne w sieci. Istotą takich narzędzi jak Hermes jest to, że są w stanie zgromadzić i przeanalizować znacznie więcej danych, niż gdyby robił to "na piechotę" jakikolwiek prokurator. Nie jest to więc zwykła analiza danych z internetu, ale zebranie i uporządkowanie całej wiedzy, jaką da się zebrać o danej osobie.
Czytaj też: Media nie wzmacniają działów zagranicznych, mimo że wzrasta znaczenie tej tematyki
(JF, MAK, 25.02.2025)
