Tomasz Zimoch ujawnia kulisy rozstania z Polskim Radiem
„Panie... kończ pan ten mecz” to książka wywiad przeprowadzony przez Annę Bogusz z byłym już dziennikarzem Polskiego Radia Tomaszem Zimochem. Opowiada w niej o kulisach swojego zawieszenia, które były konsekwencją wywiadu jakiego udzielił Magdalenie Rigamonti dla „Dziennika Gazeta Prawna”. Jest o spotkaniu w gabinecie prezes Polskiego Radia Barbary Stanisławczyk, zachowaniach kolegów z pracy i głosach poparcia jakie Zimoch otrzymał nie tylko od słuchaczy.
Oto kilka fragmentów książki wydanej przez Wydawnictwo Fabuła Fraza:
Jak to było z tym wywiadem?
Magdalena Rigamonti z „Dziennika Gazety Prawnej” zadzwoniła do mnie w zupełnie innej sprawie. Zaczęliśmy rozmawiać o polityce, zaśmiałem się i mówię: - Ja to bym ci prawdę powiedział o przestrzeganiu prawa.
A ona: - Dobrze, to się umówmy.
Ale generalnie rozmowa miała być o piłce, bo cztery lata wcześniej, na Euro 2012, Magda też przeprowadzała ze mną wywiad. Ten potoczył się jednak w zupełnie innym kierunku.
(…)
W poniedziałek miałem robić materiał do kroniki sportowej, umawiałem się na rozmowę i gdzieś koło godziny 11 dostałem telefon z sekretariatu:
- Pani prezes zaprasza.
Odpowiedziałem, że mam zawodowe sprawy i mogę być za jakiś czas. Późnej były kolejne telefony i ja odpowiadałem, że jestem umówiony już na nagranie.
Ale po jakimś czasie znowu telefon.
- Proszę przyjechać natychmiast.
(…)
- Co ma pan nam do powiedzenie? - zapytała pani prezes.
- Wszystko powiedziałem w wywiadzie – odpowiedziałem.
Taka odpowiedź jakoś mi się nasunęła sama. Siedziałem na kanapie, na tej samej, na której wiele razy opowiadałem kolejnym prezesom o planach relacji sportowych, tuż obok pokoju, gdzie parę lat wcześniej odbierałem Złoty Mikrofon Polskiego Radia, najcenniejsze trofeum każdego radiowca.
(…)
Pani prezes Stanisławczyk miała pretensję, dlaczego nikomu nic wcześniej nie zgłaszałem, skoro miałem zastrzeżenia do tego, co się dzieje w Polskim Radiu. Przypomniałem jej wtedy, że przecież rozmawialiśmy i nawet obiecała, że zaprosi mnie na spotkanie. Zaprzeczyła. To wtedy ja zwróciłem się do członka zarządu pana Kłosińskiego.
- Pan też nie pamięta, zaprzeczy pan?
Szczęśliwie, nie zapomniał. Potwierdził, że tak rzeczywiście było. W pewnym momencie pani prezes podniosła głos.
- Proszę nie krzyczeć – poprosiłem.
- Panowie, przecież ja nie krzyczę – zwróciła się do wiceprezesa i radcy, a oni jak na posiedzeniu w brytyjskiej Izbie Gmin, pokiwali głowami i potwierdzili:
- Nie, pani nie krzyczy – podbudowana tym wsparciem pani prezes powiedziała do mnie z satysfakcją:
- To panu się ręce trzęsą, to pan jest zdenerwowany, nie ja.
To mnie trochę zabolało. Popatrzyłem jej w oczy. I pomyślałem – nic pani nie wie o radiu, o Polskim Radiu. O miłości do tej firmy. O tym, co ta firma znaczy dla mnie.
(11.08.2016)