Dział: OPINIE

Dodano: Marzec 27, 2014

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Czego zabrakło tygodnikowi "7 Dni Puls Tygodnia"

Marcin Kowalczyk

"7 Dni Puls Tygodnia" zanika, czyli historia ciekawego projektu, w którym powiedziano A, ale na B, C i D zabrakło... No właśnie - czego zabrakło?

Ze smutkiem, ale bez specjalnego zaskoczenia przyjąłem wiadomość o zamknięciu tygodnika "7 Dni Puls Tygodnia". Smutno mi, bo padła kolejna gazeta, koledzy-dziennikarze stracili pracę, ale zdziwiony nie jestem. Od pierwszego numeru, który ukazał się jakieś pół roku temu, nie wróżyłem "Pulsowi Tygodnia" powodzenia na rynku. I tak wytrwał dość długo. Ale od początku...
Sam pomysł - niezły, wzorowany na "Angorze", która twardo trzyma sie na rynku tygodników,  notując niewielkie spadki sprzedaży. Wyłowić wartościowe treści z różnych publikatorów, dodać trochę własnych i zebrać je w jednym miejscu - bezcenne! Zwłaszcza w czasach chaosu, kiedy ze szpalt gazet, ekranów telewizorów, telefonów, tabletów i komputerów bombardują nas codziennie tysiące informacyjnych bitów, najczęściej wątpliwej jakości i wagi.
Wyłowić, zebrać, złożyć i wydrukować - OK, ale trzeba jeszcze sprzedać. I tu wydawca popełnił pierwszy poważny błąd. Z ceną 4,50 zł "Puls Tygodnia" był nieco tańszy od innych z tygodników opinii, ale... droższy od "Angory"! A to przecież z nią miał przede wszystkim konkurować, próbując odebrać jej czytelnika o nieco wyższych aspiracjach (świadczy o tym poziom i tematyka tekstów w "Pulsie Tygodnia").
Ewidentnie nie odrobiono lekcji z historii najnowszej i nie przeanalizowano startu tygodników prawicowych, które zawojowały polski rynek, m.in. ceną oscylującą na starcie wokół 2 zł. Co prawda magiczna dwójka z przodu się pojawiła - ostatnio "Puls Tygodnia" kosztował już 2,90 zł - ale było już za późno.
Błąd drugi - tu według mojego subiektywnego oglądu, bo kwestia nie jest  tak wymierna jak cena - zbyt elegancki, dość chłodny i uporządkowany layout. To chyba nie było dobre opakowanie dla tygodnika bazującego na przedrukach. Słabo pasowało do wyjątkowości treści, które redakcja chciała w nim pomieścić.
No właśnie - wyjątkowość i unikatowość. Brakowało ich od początku. To błąd trzeci. Teksty nudnawe, na okładkach najczęściej twarze polityków w konwencji 1:1, bez kontrowersyjnych, ale przyciągających uwagę czytelnika zabiegów fotoszopowych czy charakterystycznego dla "Angory" foto-tekstowego szaleństwa (czasem mocno "po bandzie").
Błąd czwarty - promocja i marketing. Dziś nie wystarczy rzucić gazetę do kiosków, empików i saloników prasowych. Najciekawszy, "wszystkomający", ale nowy na rynku tytuł, zniknie pośród setek innych eksponowanych na ściankach z prasą. Trzeba ludziom o nim powiedziec, a właściwie krzyknąć, skąd się da. "Puls Tygodnia" miał nieźle wymyśloną, agresywną kampanię z Cezarym Pazurą ("Killer wśród prasy", "Tę przeczytam, na tamtych posiedzę"), ale skończyła się - o ile dobrze pamietam - po dwóch tygodniach. A i do jej intensywności można mieć zastrzeżenia. Zabrakło też marketingowego grepsu typu: fajny darmowy gadżet, który stałby się motywem do zakupu gazety przy okazji - na próbę. Pewnie wydawca, jak to zwykle bywa, nie doszacował kosztów promocji i skończyło się tak, jak się skończyło...
Powie ktoś: "Kowalczyk, jak jesteś taki mądry, to sam zrób i sprzedaj w dużym nakładzie nową gazetę". Z rozbrajającą szczerością odpowiem wtedy: "nie mam tyle kasy, a nawet gdybym miał, chyba nie odważyłbym się w dzisiejszych czasach..."

Opinia pochodzi z bloga Marcina Kowalczyka - MediaBlogExtra

(27.03.2014)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.