Debata Szydło - Kopacz nie porwała widzów; zdaniem ekspertów lepiej wypadła Szydło
(fot. pixabay.com)
Według specjalistów od marketingu politycznego podczas wczorajszej debaty transmitowanej przez TVP 1 i kanały informacyjne TVP, Polsatu i TVN lepiej wypadła Beata Szydło (Prawo i Sprawiedliwość) niż premier Ewa Kopacz (Platforma Obywatelska).
– Na punkty wygrała Beata Szydło. Nie zadecydowała merytoryka, bo debata niczego nowego nie wprowadziła. To była wygrana osobowościowa. Ale w dużej mierze o to chodzi w takich debatach chodzi – mówi Norbert Maliszewski, specjalista od marketingu politycznego z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Beata Szydło była bardziej spokojna i opanowana. Miała dużo lepszą mowę ciała – ocenia Sergiusz Trzeciak, ekspert ds. marketingu politycznego z Collegium Civitas. Według Trzeciaka, Ewa Kopacz za bardzo przerywała kandydatce PiS. – Takie wcinanie się może być źle odbierane. Sformułowania typu „dorwą się do kasy” były niezręczne – uważa Trzeciak. – Ewa Kopacz przerywała, atakowała agresywnie. Co więcej, nie wyciągnęła wniosków z debaty prezydenta Bronisław Komorowskiego. Duża część Polaków źle ocenia Jarosława Kaczyńskiego, natomiast nie lubi, jeśli się Kaczyńskim straszy – przypomina Maliszewski.
Zdaniem politologa Rafała Chwedoruka, który komentował debatę dla TVP Info, była ona dowodem profesjonalizacji polskiej polityki. "I w tak sprofesjonalizowanej debacie trudno wskazać zwycięzców" - mówił Chwedoruk.
Jednak według Norberta Maliszewskiego premier Kopacz była źle przygotowana do debaty. – Nie patrzyła do kamery w przeciwieństwie do Beaty Szydło. Szydło groził stereotyp, że nie wzbudza emocji, jest mało charyzmatyczna, a widać było u niej pewność siebie, opanowanie, celnie punktowała, nawet potrafiła zażartować – zauważa Maliszewski.
– Beata Szydło była mniej spięta, wyglądała na bardziej wypoczętą. Ewie Kopacz trudniej było czasami zapanować nad emocjami. To jest słyszalne, szczególnie w głosie. Pani premier mogłaby nad tym popracować – ocenia Trzeciak. Jego zdaniem obie uczestniczki zręcznie unikały odpowiedzi na pytania, które były dla nich niewygodne. Ekspert z Collegium Citivas uważa, że pytania, które padały, można było przewidzieć (z wyjątkiem tego dotyczącego praw kobiet). – Pod tym względem nie było trudno się do tej debaty przygotować. Było więcej niż pewne, że Ewa Kopacz zaatakuje Beatę Szydło przywiązaniem do prezesa Kaczyńskiego. A także to, że Beata Szydło będzie starała się wypominać afery Platformie Obywatelskiej – komentuje Trzeciak.
Norbert Maliszewski z UW podsumowuje: – Beata Szydło jest liderem wskazanym przez Jarosława Kaczyńskiego. Nigdy nie miała testu przywództwa i wydaje się, że ta debata pozwoliła jej ten test zdać. Jej się udało. To ważne na końcówce kampanii i przed wtorkową dogrywką.
Dziennikarze wczoraj wieczorem w mediach społecznościowych krytykowali formułę programu. ”Obie Panie mogą mówić co chcą, pytania nie są ważne, dziennikarze nie przerywają jak odpowiedź jest nie na temat. Taka to debata” – pisał na Twitterze Marek Balawajder, dyrektor informacji RMF FM. ”Kiepska formuła debaty. Zero interakcji, uciekanie od pytań. Nuda, panie” – oceniał Michał Majewski, dziennikarz serwisu Kulisy24.com.
– Ramy, w jakich się dziennikarze znajdowali, w znacznej mierze uniemożliwiały nadmierną indywidualizację. Pewna sztywność, oficjalność, rodzaj zdystansowania, to było widoczne – ocenia Jacek Dąbała, medioznawca z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Debata była poprawnie poprowadzona w granicach formuły, jaką wynegocjowano – dodaje. Ale jednocześnie zaznacza: – Były momenty, w których charaktery każdego z dziennikarzy mocniej się ujawniały. Na przykład Justyna Pochanke w sposób retoryczny nieco, wyrazistą frazą była bliższa tego, co prezentuje czasami w tego typu rozmowach.
Zawiedzeni byli także fotoreporterzy, bo tylko PAP pozwolono robić zdjęcia z początku debaty.
Debatę transmitowało od godz. 20 do 21.05 siedem kanałów - w sumie oglądało ją 8 mln widzów (zobacz jak stacje podzieliły się widownią).
(KOZ, 20.10.2015)