Roman Giertych przegrał z wydawcą "Faktu" proces o 100 tys. zł zadośćuczynienia
(fot. pixabay.com)
Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo Romana Giertycha, który żądał 100 tys. zł zadośćuczynienia od Ringier Axel Springer Polska, wydawcy ”Faktu”.
Chodzi o rozmowę z prof. Władysławem Bartoszewskim, która w 2012 roku ukazała się w ”Fakcie”. W wywiadzie Bartoszewski miał przyznać, że Giertych "przyczynił się do szerzenia i krzewienia nastrojów i poglądów antysemickich i ksenofobicznych lub sam je głosi, albo się przyczynia do głoszenia ich przez innych".
Roman Giertych w 2012 roku wytoczył dziennikowi proces za naruszenie jego dóbr osobistych. Powoływał się na wypowiedzi Bartoszewskiego, że jego rozmowa z "Faktem" została zmanipulowana. Giertych proces ten wygrał, a gazeta musiała zamieścić przeprosiny. W połowie czerwca 2015 roku złożył pozew o zadośćuczynienie, domagając się od wydawcy 100 tys. zł. Ringier Axel Springer Polska wnosił o oddalenie powództwa w całości, wskazując, że powód nie wykazał krzywdy, która wymagałaby zasądzenia zadośćuczynienia. W ostatnią środę Sąd Okręgowy oddalił powództwo Giertycha, uznając, że jego żądanie znacznie przerasta rozmiar doznanej szkody.
– Jeżeli zostało prawomocnie stwierdzone naruszenie dóbr osobistych, należy się zadośćuczynienie. Sąd powiedział, że gdybym żądał zadośćuczynienia na rzecz organizacji społecznej, a nie swoją, to by je zasądził. Tak nie wolno interpretować przepisów prawa – komentuje Roman Giertych.
Wyrok jest nieprawomocny, Giertych się od niego odwoła. – Wyrok ten traktuję jako wypadek przy pracy Sądu Okręgowego. Po to jest Sąd Apelacyjny, żeby korygować tego typu błędy – stwierdza mecenas.
(KOZ, 25.04.2016)