VaGla na tropie
Piotr Waglowski (fot. Krzysztof Opaliński, produkcja Ower Studio)
Przedstawiciele instytucji państwowych nie mają podstawy prawnej do funkcjonowania w mediach społecznościowych - mówi Piotr Waglowski w rozmowie z "Press"
Dlaczego postanowił Pan wyciągnąć z kancelarii premiera informacje o tym, czy i jakie umowy zawarła na wsparcie w oddziaływaniu wizerunkowym w Internecie?
Nie atakuję rządu. Po prostu nie dostałem na czas informacji z kancelarii premiera i odnotowałem to w swoim serwisie. Wiem, że pan premier nie czyta mojego serwisu, ale już jego ministrom to się zdarza. Gdybym dostał na czas umowę na wsparcie komunikacyjne między kancelarią a agencją brandAddicted, nikogo by ta sprawa nie zainteresowała.
Czego dotyczyła umowa?
Wsparcia rządu w sytuacjach kryzysowych, między innymi niwelowania negatywnej opinii na temat kancelarii premiera w mediach społecznościowych. Według mnie kancelaria premiera nie powinna zawierać takiej umowy. Media społecznościowe nie są narzędziem dla rządu. Takimi narzędziami są Biuletyn Informacji Publicznej i platforma ePUAP.
Na Facebooku, Twitterze czy YouTube instytucje państwowe nie powinny mieć swoich kont?
Wszystkie serwisy, które nie mieszczą się w krytycznej infrastrukturze państwa, nie powinny mieć racji bytu. Donald Tusk i Radosław Sikorski mogą sobie być na Twitterze, ale jako osoby prywatne, nie jako prezes Rady Ministrów i minister spraw zagranicznych. Przedstawiciele instytucji państwowych nie mają podstawy prawnej do funkcjonowania w mediach społecznościowych. Minister czy ministerstwo nie mają prawa nikogo banować, a to się dzieje.
Radosław Sikorski jest jednym z najczęściej obserwowanych na Twitterze polityków w Europie.
Jeśli oceniamy sytuację z perspektywy polskiej konstytucji – poza brakiem podstawy prawnej łamana jest również zasada równego traktowania i zakazu dyskryminacji. Jeśli minister jest na Twitterze, jeśli publiczne pieniądze są przeznaczane na zasilanie informacyjne serwisu prowadzonego przez spółkę amerykańską, dlaczego tych informacji nie ma w urzędowym publikatorze? Dlaczego minister nie publikuje informacji na przykład w „Press”, „Rzeczpospolitej” czy „Gazecie Wyborczej”? Twitter Incorporated to amerykańska spółka, a tutaj mamy polskie spółki medialne. Zaskakujące jest, że urzędnik państwowy poświęca czas na to, żeby zasilić informacyjnie pewien model przedsiębiorstwa. Ponadto organy władzy publicznej powinny wszystkich obywateli traktować równo – to może zapewnić publikowanie w serwisach, do których wszyscy mają równy dostęp, a więc w BIP. Do tego dochodzi jeszcze problem ochrony prywatności obywateli. Wiemy, że media społecznościowe monitorowane są przez służby specjalne innych państw – wykazał to ostatnio Edward Snowden. Dla mnie ta sytuacja jest dość podobna do tej, w której Prokuratura Generalna obserwuje mnie na Twitterze. Skoro wiemy, że służby innych państw inwigilują obywateli w mediach społecznościowych, dlaczego prowokujemy sytuacje, w których służby dowiadują się, że obywatel X jest obserwowany przez Prokuraturę Generalną? Dla amerykańskiego NSA może być interesujące, że z jakichś powodów jeden obywatel RP jest dla prokuratury ważniejszy i jest przez nią obserwowany, a inny nie.
Cały wywiad listopadowym wydaniu miesięcznika "Press"
(08.11.2013)